niedziela, 13 października 2013

Rozdział 9.

-Hej mamuś-krzyknęłam, gdy tylko przekroczyłam próg mojego rodzinnego domu.
-Martynka! Córcia jak się za tobą stęskniliśmy-powiedziała mama przytulając mnie na przywitanie
-Moja mała córeczka-dołączył się tata - a to co za chłopak?
-Dzień dobry-przywitał się George.
-Rozumiem, że to twój chłopak.
-Tak-odparłam- mamo, tato poznajcie Georg'a.
-Witamy, witamy i zapraszamy do salonu. Upiekłam ciasto- moja mama zawsze wiedziała co powiedzieć, abym była szczęśliwa. Mam na myśli słowo "ciasto". Jej wypieki są wprost rewelacyjne.
-Rozpieszczasz mnie-rzekłam biegnąc do kuchni.
-A w tym Londynie to czym się żywicie? - spytał mój tato.
-Wraz z Martyną sami sobie gotujemy. Staramy się żyć zdrowo powiedział Geo.
-Aha zapomniałabym-przerwałam chwilową ciszę- od października zaczynam studia w Pradze.
-To gratulacje. Twoje marzenie z dzieciństwa się spełniło-przytuliła mnie mama - a co zrobicie z waszym związkiem?
-Aktualnie mam kilkumiesięczny urlop od czasu do czasu tylko nagrywamy jakieś piosenki i dajemy koncerty ale mimo wszystko postaram się być jak najczęściej u Martyny jednocześnie nie zaniedbując pracy.
-Widzę, że masz poważne zamiary wobec mojej córki, więc musimy porozmawiać. Chodźmy.-tata zwrócił się do Georg'a po czym wyszli.
-Mamuś...boję się o niego-powiedziałam biorąc do ręki arbuza.
-I masz o co. Tata pewnie go przeszkoli. Jesteś naszą jedyną córką, więc martwi się o Ciebie, poza tym nie tylko on. George wygląda na porządnego chłopaka. Życzę wam jak najlepiej, bo widzę, że jesteś z nim szczęśliwa.
-Dziękuję mamo. Zawsze mogę na Ciebie liczyć.
***
-Co robisz?- spytał George wchodząc do sypialni.
-Pakuję się. Znalazłam mieszkanie-odparłam biorąc do ręki nasze zdjęcie
-Ale zajęcia zaczynasz w październiku.
-A jest już koniec sierpnia, a muszę się trochę zaklimatyzować w Pradze, zresztą jak teraz to zawiozę to potem będzie mniej.
-Pomóc ci?-spytał z niezbyt ciekawą miną. Widziałam, że sceptycznie podchodzi do mojego wyjazdu. Im bardziej się zbliżał tym bardziej George był oschły.
-Jak chcesz to możesz się dołączyć-odparłam z uśmiechem.
-Martyna...zaczął niepewnie rozmowę unikając mojego wzroku.
-Hmmm?
-Już niedługo zaczynasz studia,a za tym idzie to, że wyjeżdżasz. Fakt będziemy mieli kontakt, ale...
-Coś nie tak?-spytałam. Mój głos już drżał. Obawiałam się o najgorsze
-Nie zrozum mnie źle, bo kocham cię i naprawdę traktuję nasz związek poważnie...
-Ale...
-Ale związki na odległość nie są trwałe. Przez pierwszy rok czy dwa będzie okej a potem? Poza tym ja tu ty tam...
-Rozumiem...nie musisz nic tłumaczyć- mówiąc to miałam już łzy w oczach po czym wstałam i wybiegłam. Na schodach spotkałam Josh'a, który chyba szedł do pokoju w którym był mój BYŁY chłopak.

PO KILKU MINUTACH Z PERSPEKTYWY GEORG'A

Gdy Josh przekroczył próg pomieszczenia zobaczył mnie jak oglądam moje i Martyny zdjęcie.
-ty czy Martyna powiesz mi co się stało?-spytał Josh
-Nic.-odparłem przedzierając zdjęcie na pół.
-Zerwaliście?
-Nie chciałem tego jasne!!! stary...co ja zrobiłem...
-Straciłeś ją.
-Dzięki za pocieszenie-powiedziałem- może chcesz wyjść?!
-Wyluzuj trochę to ona płakała, więc to ty ją zraniłeś.
-Jak masz zamiar mnie tak dalej pocieszać to lepiej sobie daruj.
-Biegnij za nią do jasnej cholery!!!

PO UPŁYWIE KILKU MINUT Z MOJEJ PERSPEKTYWY

Gdy znalazłam się na dworze poszłam do parku. bywałam tu co dzień, a od dzisiaj tak nagle miało się to zmienić. Chciałam się jak najszybciej po tym wszystkim przenieść do Czech. Weronika i Harry to załatwili a Karolina pakowała moje rzeczy, żebym nie musiała więcej oglądać Georga. Wyjęłam z kieszeni telefon i spojrzałam na wyświetlacz - 4:53 PM. Samolot był o 7PM, ale na lotnisku musiałam być minimum godzinę wcześniej. Z przemyśleń wyrwało mnie wołanie mojego imienia.
-Martyna! hej, co ty tu robisz sama -usłyszałam za plecami głos Louis'a
-Hej-odparłam z udawanym uśmiechem
-Coś się stało?
-Nie spk jest ok.
-Przecież widzę.
-Nie chcę cię zadręczać moimi problemami.
-Nie zadręczasz, poza tym nie mogę patrzeć, jak piękna dziewczyna płacze i czymś się zamartwia.
-Nie znam takiej, ale widocznie ona potrzebuje Twojej pomocy, więc idź i ją pociesz, a ja i tak niedługo muszę na samolot iść.
-Mówiłem o tobie-odparł z promiennym uśmiechem-wylatujesz? gdzie? na długo?
-To dziękuję-odwzajemniłam uśmiech-tak, na studia i już tam zostanę na stałe.
-Co? Czemu?
-Mój chłopak...były chłopak, za którego jestem w stanie oddać życie ze mną zerwał, więc nie mam po co tu wracać.
-A przyjaciele?
-Są w szczęśliwych związkach.
-ale nie wszyscy-powiedział spuszczając wzrok
-Wszyscy. No może z wyjątkiem Josh'a. Ciągle jest sam, a jak tak to JJ ma Cat, Jaymy Olly'ego Liam do mojej koleżanki zarywa, Niall w stałym związku z lodówką, a o Zarolinie i Harronice nawet nie wspomnę i z tego co wiem ty też kogoś masz.
-Nie mam.
-Gazety mówią co innego
-Kłamią.
Zapadła niezręczna cisza.
-Tutaj niedaleko jest kawiarnia może się przejdziemy-zaproponował
-Może innym razem, muszę już lecieć-odpowiedziałam
-No cóż...to do zobaczenia.
-Louis...to mój numer, jak będziesz czegoś potrzebował to dzwoń albo pisz.
-Dziękuję-odparł chłopak z uśmiechem całując mnie w policzek
-Papa.
-Pa i jeszcze raz dzięki.

1 komentarz:

  1. Ciacho *-*
    Jak zwykle bosko ci to wyszło. Rozdział świetny, a ciasto tak realistyczne, że aż zwlokłam się łóżka, zawołałam moją tanią siłę roboczą i wysłałam go do cukierni.
    Siostra masz dryg do pisania i do tego wyobraźnię, trzymaj tak dalej a będzie cudnie.
    Ale mam jedno 'ale' (XD ale ale).
    Harronika? Szczęśliwa? Idealny związek? Chyba coś ci się pomyliło kochana.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń