-Karolina! Ja i Weronika wymyśliłysmy, że możemy iść na piknik co ty na to?-spytałam robiąc kawę.
-No czemu nie, tylko ja Zayn i Harry mieliśmy inne plany...-odparła brunetka
-Nie no spoko...nic na siłę a kto idzie jak mogę wiedzieć?
-Ja, Zayn, Harronika Ewa i Josh.
-Mhm-mruknełam pod nosem stawiając kawę. Byłyśmy w kuchni we dwie. Reszta albo spała, albo jej nie było.
-Siostra no co jest. Ty i tak masz zajęcia.
-O faktycznie. Miałam nie iśc ale jak z tych planów nici to jednak pójdę na uczelnie- tto mówiąc płynnym ruchem założyłam czarne krótkie conversy wzięłam torbę z notatkami i pocałowałam Karolinę w policzek na pożegnanie. Zbiegłam ze schodów. Miałam 20 minut do rozpoczęcia zajęć. Bałam się, że nie zdążę. Biegłam ulicami Pragi. Wpadłam na jakiegoś chłopaka. W pośpiechu go przeprosiłam, po czym ruszyłam w dalszy wyścig z czasem. Przed uniwersytetem podeszła do mnie jedna z koleżanek z roku.
-Hej. Masz notatki z wykładu u Nováka?-spytała Irma
-Tak czekaj zaraz ci podam-odparłam z uśmiechem-cholera jasna.
-Co się stało?
-Posiałam gdzieś portfel, a byłam pewna, że miałam go w torbie. Tu masz notaki.
-Dzięki. A może w domu zostawiłaś.
-Napiszę do George'a, może faktycznie gdzieś w domu leży.-wyjęłam telefon i zaczęłam pisać.
-Kto to George?
-Mój chłopak-to mówiąc dostałam smsa " Portfel masz w torbie ;*" - nasza nadzieja niestety upadła.
-A co tam miałaś?- zadała pytanie Irma z nosem w notatkach.
-Dowód, kase, karte, zdjęcia, paragony i takie tam.
- Za pięć minut zaczyna się wykład u profesora Nìmeca. Olewamy i idziemy szukać portfela, czy może udamy się na zajęcia.
- U niego mam mieć zaliczenie, więc wypadałoby się tam pokazać. Zaraz zablokuję kartę i jakoś muszę żyć-odparłam. po czym udałyśmy się do murów uniwersytetu. Po dwugodzinnej gadaninie Nìmeca wraz z Irmą udałyśmy się do parku.
-Naprawde nie wiesz gdzie posiałaś ten portfel?
-Nie...chociaż...rano wpadłam na jakiegoś chłopaka...
-Ładny?
-Nie wiem widziałam go przelotnie, ale chyba tak.
-Mmmm przelotny romans...nie wiedziałam, że tak się bawisz-mówiąc to Irma zaczęła się śmiać.
-Oj no proszę cię. Mam chłopaka i romansy mnie nie interesują.
Gdy tak rozmawiałyśmy podszedł do nas pewien chłopak. Miał pociągłą twarz, a na jego czekoladowe oczy swobodnie opadała brązowa grzywka zaczesana na prawą stronę.
-Hej. Zgubiłaś to rano-rzekł wręczając mi portfel
-Hej..dzięki- odparłam nieśmiało- to na ciebie rano wpadłam? Przepraszam...
-Nie masz za co. Ty mogłabyś wpadać na mnie co dzień.
Zarumieniłam się.
-A tak w ogóle jak masz na imię?-spytał kucając naprzeciwko mnie.
-Martyna.
-Ślicznie. Ja jestem Albert- to mówiąc podał mi rekę. Odwzajemniłam gest.-Może się gdzieś przejdziemy?
-Widzisz...nie jestem sama.
-Oj Martyna na śmierć zapomniałam. Ja już muszę lecieć. Pa- Irma pocałowała mnie w policzek, a po chwili już jej nie było.
-Jednak jesteś sama-powiedział wstając jednocześnie wyciągając rękę w moją stronę. Wstałam z ławki i poszliśmy ścieżką idącą przez środek parku.
-Tu nie daleko jest fajna kawiarnia może się przejdziemy?- zaproponował posyłając mi promienny uśmiech.
- Nomć możemy iść-odwzajemniłam uśmiech. W kawiarni spędziliśmy dobre trzy godziny. Ciągle się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Chwilami wydawało mi się, że mam z Albertem lepszy kontakt niż z George'm
-O już ta godzina-powiedziałam patrząc na zegarek- przepraszam cię, ale muszę już iść.
-Może cię odprowadzę?- zaproponował
-Nie dzięki jeszcze muszę wstąpić do księgarni i nie obraź się, ale w takie miejsca wolę chodzić sama.
-No dobra, ale widzimy się jutro na uczelni.
-Obiecuję.
-Jak coś mam twój numer, więc ci o sobie przypomne.
-O przyjaciołach nie zapominam-odparłam z uśmiechem, po czym wyszłam. Tak naprawdę nie miałam zamiaru iść do księgarni, ale nie chciałam, żeby Albert odprowadzał mnie do domu. Gdyby George to zobaczył mógłby to źle zrozumieć, a tak naprawde ten chłopak był tylko moim przyjacielem. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać Green Day'a i All Time Low. Gdy wróciłam do mieszkania w środku nikogo nie było.
-Nareszcie mam chwile dla siebie-pomyślałam i zabrałam się za czytanie. W książce znalazłam karteczkę. " Hej Kochanie Ewa i Josh polecieli do UK a Zarolina i Harronika poszli na randkę. Ja wrócę wieczoram. Kocham cię. George :* ". Straciłam ochotę na czytanie. Wzięłam do ręki telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Alberta.
-Co ja robie-powiedziałam sama do siebie i wyszłam z książki telefonicznej.-Martyna tylko sie w nim nie zakochuj...Masz chłopaka którego kochasz.- między myślami w mojej głowie toczyła się trzecia wojna światowa...albo raczej myślowa...zapanowała cisza...nagle rozległ się utwór Green Day'a " Holidays"
-Halo?-odebrałam telefon
-Hej Martyna tu Louis- "tylko ciebie mi brakowało...jaaasne komplikuj mi życie bardziej"-pomyślałam
-Hej. Miło słyszeć twój głos.- odparłam robiąc dobrą minę do złej gry.
-Kiedy wracasz do UK?
-Za ponad cztery lata. A Co?
-Nic...chciałem się z kimś spotkać i pogadać.
-No przykro mi nie mogę wcześniej wrócić.- odparłam
-No cóż...trudno. Zadzwonię jutro tylko znajdź dla mnie minimum godzinkę.
-Obiecuję-to powiedziawszy rozłączyłam się.
Położyła telefon na ławie i ruszyłam w stronę łazienki, aby wziąć długą i relaksacyjną kąpiel. Po półtorej godzinie wyszłam z pomieszczenia już w koszuli nocnej. Przeszłam do sypialni. Zastałam tam George'a.
-Wróciłem wcześniej-rzekł składając pocałunek na moich ustach.
-Jestem padnięta- powiedziałam kładąc się na łóżku.
George zaczął gładzić moje włosy.
-Kochanie idź już spać. Jutro spędzimy cały dzień razem. Tylko ja i ty. Wszystko już zaplanowałem.
-Misiek przepraszam, ale jutro nie mogę. Może wieczorem ale cały dzień mam zajęty.
-Kochanie...akurat jutro? Jutro cały dzień spedzasz ze mną.
-Nie mogę. Najpierw mam zajęcia, a potem obiecałam przyjacielowi, że mu pomogę.
-A ten przyjaciel sobie sam nie poradzi...to jest dla mnie naprawdę ważne.
-A co takiego?
-To niespodzianka- odparł całując mnie.
-A wieczór starczy?
-Okej...ale od 17.
-Postram się- to mówiąc złożyłam pocałunek na jego ustach po czym poszłam spać.
Nie wiem czemu tak narzekasz na ten rozdział, bo według mnie wszystko z nim w porządku :)
OdpowiedzUsuńMam parę uwag, ale przecież sama się na tym aż tak nie znam, więc pouczać nie będę.
Mimo to bardzo mi się podoba :)
Szkoda tylko, że dałaś tego Alberta... MAMY JUŻ CAŁE MNÓSTWO PRZYSTOJNIAKÓW.
W dodatku aż trzech chce być z Martyną... Ej no czy ta blondyneczka nie ma czasem za dużego powodzenia? ;)
Wątek Harroniki i Zaroliny... Poszli na podwójną randkę (awww), ale szkoda, że tego bardziej nie opisałaś :)
W każdym bądź razie mam nadzieję, że chociaż pomiędzy tą czwórką wszystko będzie ok.
Rozmowa z Louisem... Hmm.
Wyczuwam tutaj pretekst do spotkania, a znając Lou także do flirtowania.
No cóż, oby Martyna nie uległa ciachu w potrzebie :)
Mam także nadzieję, że Albercik za bardzo nie namiesza. Martyna jest skłonna do przelotnych miłostek, a to może popsuć jej związek z George'm.
Łola Boga, ale się rozpisałam ;)
Krótko mówiąc, rozdział bardzo przyjemny, słodki, uroczy i ogólnie awwww <3
Pisz siostra dalej.
Do następnego :*