poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 19

Kolejny dzień...nie miałam ochoty na nic. Pogoda była ponura, choć od czasu do czasu do mieszkania wpadały blade promienie słońca. Widok za oknem nie ułatwiał mi życia, a tymbardziej powiedzenia prawdy. Bałam się. W ciągu pięciu minut całe moje życie mogło się zawalić jak domek z kart. Wszystkie plany...teraz marzenia pozostają marzeniami. Na dole słyszałam kszątanie się po kuchni. Wiedziałam, że to George. Wstałam i poszłam do pokoju perkusyjnego. Usiadłam za zestawem. Palcem przejechałam po talerzu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wzięłam do rąk pałeczki i zaczęłam grac. Muzyka przesiąknęła całą mnie. Czułam się wolna. Zapomniałam o wszelakich problemach. Teraz liczyłam się tylko ja, perkusja i muzyka. Nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł George.
- A my szukaliśmy perkusisty- rzekł bijąc brawa.
- Emmm nie widziałam cie...przepraszam.- odparłam.
- Chciałem powiedzieć, że przygotowałem obiad, powinnaś coś zjeść- to mówiąc podszedł do mnie i czułe przytulił.
- Dziękuję, ale nie mam apetytu...
- Kochanie musisz coś zjeść. Nie przyjmuję odmowy. Czekam na dole- powiedział dając mi buziaka. Odłożyłam pałeczki na stole onok zestawu. Mój wzrok utkwił w fotografi mojej i Geo. Byliśmy naprawde szczęśliwi, daczego teraz to ma się zmienić. Poczułam na palcu pierścionek zaręczynowy. Po moim policzku spłynęła łza.
- Kochanie długo jeszcze?- George wołał mnie na posiłek.
- Już idę- odparłam wycierając pospiesznie twarz. Gdy zeszłam na dół moim oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha George. Podał mi talerz z jedzeniem po czym wskazał miejsce przy stole.
- Kochanie...-moj ukochany rozpoczął rozmowę.
-Hm?
- Co ci jest? Jesteś jakaś dziwna.
- Problemy na uczelni- odparłam bawiąc się widelcem w talerzu.
- Okej...a tak poważnie? Kochanie znamy się nie od dziś, więc możesz mi powiedzieć.
- Więc...George kocham cię. Jesteś facetem mojego życia...nigdy nie byłam szczęśliwsza.
- Misiu o co chodzi...?
- Mam dwie wiadomości...dobrą i złą.
- Zacznij od dobrej.
- Więc dobra jest taka...że...będziemy mieli dziecko.
- Naprawde? Kochanie to rewelacyjnie. Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A ta zła?
- No i właśnie tu się zaczynają schody.- na moje słowa George w sekunde stał się poważny. W jego oczach widziałam łzy. Nie mogłam go zawieść...nie mogłam.

***

Następny dzień. Miałam wiele połączeń nieodebranych od Weroniki. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Jedyne co chciałam go cofnąć czas.
Wzięłam walizke i zaczęłam się pakować.
- Kochanie to juz?- spytał Geo wchodząc do sypialni.
- Tak...już czas. Odwieziesz mnie?
- Misiu ja tam będę z tobą cały czas...nie zostawie cię.
- Dziękuję- odparłam wtulając się w jego tors. - Naprawdę bardzo dziękuję.

------------------------------------------------------------------------
Więc...jest kolejny rozdział. Chciałabym podziękować tym co czytają i prosić o komentarze. To tyle. Życzę miłego czytania

1 komentarz:

  1. Pierwsze uno.
    Telefony od WERONIKI sie odbiera.
    Drugie uno.
    Za krotki ten rozdzial.
    Trzecie uno.
    Martyna jest chora?! Nie! Nie pozwalam. Tzn tak wywnioskowalam.
    Ale jesli moje podejrzenia sa prawdziwe to nie powinna ukrywac tego przed swoimi bliskimi.
    Bedzie dzidzius :DD
    Chce byc chrzestna! ^^
    Hihi.
    Rozdzial cudny. Ale za krotki :c
    Pisz szybciej nexta bo nie mam co czytac.
    No to do nastepnego ♥

    OdpowiedzUsuń